Tak wyschłeś Panie, na przydrożnym krzyżu, Że słońce z bólu zwiesiło ramiona Że księżyc sen swój rozdmuchał z rozpaczyj Że gwiazdy w martwych stopiły się oczach Tak wyschłeś Panie Że wiatry bokami Twych ran przenoszą pełne bólu dzwięki Tak wyschłeś Panie Że wiatry bokami, Twych ran przenoszą pełne bólu dzwięki Tak wyschłeś Panie Że Cię karmi ziemia, ziarnami rosy, swej najgłębszej studni Że jutrznia ranna, olej barw swych wciera Że gąbka mroku ,kurz z ciała wymiata Tak wyschłeś Panie, Że wiatry bokami, Twych ran przenoszą pełne bólu dzwięki Tak wyschłeś Panie, na przydrożnym krzyżu Że płaczą drzewa na widok Twej męki Ze ptaki z oczu, już łzy nie dostaną I próżno skubią palce Twojej ręki Tak wyschłeś Panie , Że wiatry bokami ,Twych ran przenoszą pełne bólu dzwięki Tak wyschłeś Panie , Że wiatry bokami ,Twych ran przenoszą pełne bólu dzwięki Człowiek krzyż suchy, omija obojętnie I rzadko sercem szczerym ,przy nim klęknie Człowiek krzyż suchy, omija obojętnie I rzadko sercem szczerym ,przy nim klęknie.
Oglądany: 9 412 wyświetleń tekstu
Dodany: 22 sierpnia 2007
Wykonawca: ks. Stefan Ceberek